Znak od Boga

Kolejna rocznica beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki zachęca do spojrzenia jeszcze raz na postać tego prezbitera, który potrafił w niezwykły sposób dzielić się skarbem wyzwalającej wiary z każdym, kto miał choć trochę dobrej woli i tęsknoty za życiem w prawdzie.

Gdy przed tysiącem lat ludzie pełni miłości przynieśli na nasze ziemie światło Ewangelii, od razu „przypieczętowano” ten dar krwią męczenników. Ich symbolem była postać św. Wojciecha, biskupa, nauczyciela ładu Bożego, misjonarza. Kiedy tysiąclecie dobiegało końca, okazało się, że ów posiew potrzebował nowego „opieczętowania”. Tym razem jego znakiem był Ksiądz Jerzy. Jeden i drugi służył heroicznie temu samemu dziełu: otwieraniu serc ludzi na największe dobro, na pełnię życia, jaką ofiarowuje sam Stwórca człowieka. Obydwaj składali całopalną ofiarę swego życia dla sprawy Bożej. W św. Wojciecha ugodził szatan rękami zwolenników pogaństwa, które chciało udaremnić niesione wtedy od niedawna wyzwolenie w Chrystusie. W przypadku Księdza Jerzego faktycznie dokonało się to samo: zwolennicy neopogaństwa usiłowali w jeszcze bardziej wyrafinowany sposób udaremnić nie co innego, jak tę samą posługę odnowy w Chrystusie. Skutki zamierzeń prześladowców są jednak odwrotne, bo „ze śmierci męczenników wyrasta dobro, tak jak z Krzyża zmartwychwstanie” (św. Jan Paweł II).

Trzy warunki

Czego dziś nauczałby Ksiądz Jerzy, co chciałby nam powiedzieć? –Jestem przekonany, że tak samo jak wtedy wracałby do swojego programu trzech punktów dla odnowy Ojczyzny: prawda, sumienie, ofiarna miłość. Polska sprawiedliwa i dostatnia, gdzie panuje ład Boży, jest rzeczywiście w naszym zasięgu. Ale, jak wskazywał, trzeba najpierw zdobyć się odważnie na spełnienie trzech warunków. Są nimi: wierność prawdzie, wierność sumieniu oraz ofiara miłości.

O co tu chodzi? Wierność prawdzie: Kto pragnie budować autentyczny ład, musi obrać drogę prawdy. Gdzie nie ma prawdy, tam nie ma możliwości budowania trwałego dobra. Z zakłamania i zagubienia moralnego może wyzwolić tylko prawda przyniesiona przez Chrystusa.

Wierność sumieniu: Nie da się iść drogą prawdy bez prawego sumienia. Sumienie jest nieocenionym skarbem zaszczepionym przez Stwórcę w duszy człowieka, by potrafił wybierać między dobrem a złem. W głosie prawego sumienia odbija się głos Boga. Jest ono ożywiane najbardziej przez bliskość Boga, rozlanie się darów Ducha Świętego w sercu człowieka. Od zdeprawowania sumienia zaczyna się przecież każda niegodziwość, deformacja życia, aż po kainowe zbrodnie.

Ofiara miłości: Nie wystarczy tylko przestrzeganie sprawiedliwości. Samym, nawet najlepszym prawem nie da się odnowić błądzącego człowieka. Ludzi błądzących można zdobyć tylko miłością, a miłość bardzo kosztuje. Takie jednak zwycięstwo jest trwałe: nie rani innych ani nie poniża błądzącego, ale pomaga mu wyzwolić się z ciężaru zła. Prawdziwa miłość, która ma zawsze Boże korzenie, znajdzie drogę do człowieka, bo jest drogą mądrości.

Nie sposób powiedzieć o wszystkim, co Pan Bóg podarował nam przez tego ewangelijnego „dobrego pasterza”, który stał się bratem dla cierpiących, zagubionych, poszukujących prawdy. Razem z nimi był chrześcijaninem, ale dla nich był kapłanem, który otwierał im Boże źródła mocy i dobra. Za to Go najbardziej szanowano. Dostrzegano w Nim Chrystusa miłosiernego, wrażliwego nawet na bardzo prozaiczne sprawy ludzi, zatroskanego o rodzinę, o dobro Ojczyzny, o sprawiedliwość społeczną, o piękno życia, o właściwy wymiar życia ludzkiego.

Dzieło Księdza Jerzego to całość Jego życia, nauczanie i męczeństwo, które dojrzewało przez lata. Jest w tym i wymiar społeczny, i wymiar patriotyczny, jest także związanie się z wielkim nurtem odnowy społecznej i moralnej podjętej przez głęboko wierzących ludzi spośród ruchu „Solidarności”, ale podstawowy był zawsze wymiar religijny. Jego wielkość tkwi w zdumiewającej miłości, która pozwalała Mu zmagać się ze złem poprzez dobro i nie odpłacać nienawiścią za nienawiść.

W czasach przygnębienia, zniewolenia, upokorzenia ludzi przez nędzę materialną i moralną Jego głos i obecność stawały się jakby uzdrawiającym balsamem, znakiem nadziei, że istnieje niezawodne źródło odnowy, odmiany: Chrystus i Jego Ewangelia. Kiedy władza komunistyczna niszczyła chrześcijańską kulturę w Narodzie, wolność, niezależność, On mówił odważnie o godności człowieka i podmiotowości Narodu. Gdy brutalnie tłumiono szlachetne zrywy społeczne przemocą, On nauczał, że zło można pokonać tylko miłością.

Niezwykła matka

Rozumiemy jeszcze lepiej, że mówiąc o Księdzu Jerzym, nie można pomijać osoby Jego matki, pani Marianny. To przecież ona przez cały czas niosła dalej Jego przesłanie. Ona po prostu przypominała, jak i w jakim domu „wyrastają” święci. Teraz odkrywamy bardziej czytelnie, że to przy niej przyszły Męczennik nabierał przekonania, że Bóg jest wartością absolutnie najważniejszą i dlatego On musi stanowić główny punkt odniesienia we wszystkich sprawach i że od Bożego Prawa nie wolno odstąpić nawet za cenę życia. Przy niej, na paciorkach różańca uczył się wytrwałej modlitwy; przy niej też uczył się szacunku dla drugich, ofiarnej miłości i wrażliwości na cierpienie.

W niedzielę przed beatyfikacją, 30 maja 2010 r., w swoim kościele parafialnym w Okopach ze wzruszeniem słuchała listu pasterzy Kościoła w Polsce o swoim synu, Męczenniku. Cóż mogła wtedy odczuwać ta niezwykła matka, gdy na zakończenie listu padły słowa: „Uroczystość beatyfikacji będzie przeżywać razem z nami Matka Księdza Jerzego, pani Marianna Popiełuszko, która od początku modliła się za morderców swojego syna. Pragniemy z najgłębszym szacunkiem i wdzięcznością powiedzieć w imieniu Kościoła i Polski: Mamo, ’Bóg zapłać’ za takiego Syna!, ’Bóg zapłać’ za takiego Kapłana! ’Bóg zapłać’ za Twoją wiarę!”.
Ostatnim akordem tego świadectwa był jej ubiegłoroczny pogrzeb…

Łaska uzdrowienia

Tak to już jest, że najbardziej wyczekiwaną wiadomością w informacjach o ludziach Bożych są łaski i cuda, a nie tyle to, co dla nich samych było najważniejsze. Trzeba powiedzieć, że w przypadku naszego Męczennika mieliśmy ogromnie dużo zgłoszonych łask jeszcze przed beatyfikacją, ale pozostawały one nieco na uboczu, gdyż nie było potrzeby podejmowania ich szczegółowego rozpatrzenia przed beatyfikacją. Informacje o nich zaczęły napływać dosłownie od dnia śmierci. W archiwum postulacji procesu beatyfikacyjnego przy parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu tylko do roku 2000 odnotowano oficjalnie uznanych 169 zgłoszeń łask uproszonych za wstawiennictwem Księdza Jerzego oraz 31 przypadków uzdrowień potwierdzonych dokumentacją. We Francji, w Lourdes, zgromadzono informacje o 40 przypadkach łask. Do powyższych należy jeszcze dołączyć kilkadziesiąt przedstawionych przypadków, jakie wypłynęły w trakcie zeznań procesowych. Ten fenomen trwa nieprzerwanie. A to mówi, że Ksiądz Jerzy jawi się nie tylko jako żywy wzór do naśladowania, ale jest także niezwykłym orędownikiem u Boga. Podczas gdy za życia ziemskiego stanowił mocny punkt odniesienia co do drogi chrześcijańskiej, teraz umacnia swoje świadectwo także upraszanymi licznymi łaskami.

Skoro już mówimy o łaskach, zatrzymam się przy jednej z nich, sprzed półtora roku, o której informował 19 grudnia 2013 r. katolicki dziennik „La Croix”. Otóż w szpitalu Henri Mondor w Créteil (Paryż) 14 września 2012 r. dobiegało końca życie 56-letniego mężczyzny. Lekarze wyczerpali już wszystkie możliwości, by zatrzymać złośliwy nowotwór krwi. Dla nich było oczywiste, że to już koniec. Za sugestią personelu medycznego tego dnia żona mężczyzny uzgadniała już z firmą pogrzebową sprawy organizacji pogrzebu. Poproszono jeszcze kapelana szpitala, by niezwłocznie przybył do chorego. A był to kapłan, który żywił wielki kult dla Błogosławionego. Po udzieleniu sakramentu chorych gorąco jeszcze prosił: „Jerzy, to jest twój dzień (rocznica urodzin – 14 września); uczyń coś dla tego człowieka, właśnie dziś!”. Po modlitwie i błogosławieństwie zostawił obrazek Błogosławionego na poduszce przy głowie umierającego, powierzając go opiece Męczennika. Icóż się dalej dzieje? – Umierający powrócił od razu do pełnego zdrowia! Zdumiony lekarz, który śledził na bieżąco przebieg leczenia tegoż pacjenta, miał tylko jedno stwierdzenie: „To jest coś, czego nie da się wyjaśnić z punktu widzenia medycyny!”. Inni ujmowali to krócej: „To jest cud!”.

Jednym z następstw tej relacji, określonej w „La Croix” jako „cud francuski ks. Popiełuszki”, było to, że w krótkim czasie w księgarniach Paryża wyprzedano wszystkie możliwe publikacje o Księdzu Jerzym.

Cóż może powiedzieć o tym wydarzeniu postulator sprawy kanonizacji? – Publicznie jeszcze nie może o tym za dużo mówić. Ale wolno mu wraz z innymi się cieszyć, że w perspektywie takich znaków od Boga kanonizacja Księdza Jerzego staje się coraz bardziej realna.

Autor jest postulatorem procesu kanonizacyjnego bł. ks. Jerzego Popiełuszki.

W: Nasz Dziennik, piątek 6 czerwca 2014 r., autor: Ks. prof. Tomasz Kaczmarek.